01
2012Choroba – ucieczką od siebie
Coraz częściej spotykam się z sytuacjami, kiedy choroba okazuje się skutkiem ucieczki od problemów rodzinnych bądź zawodowych. Jest to oczywiście bardzo głęboko ukryte w człowieku, bo przecież nikt nie przyzna nawet przed samym sobą, że chce chorować. Jednak samotność powoduje, że podświadomie pragniemy aby nas zauważono i pożałowano, masochistycznie pogrążając się w powiększającym się bólu nad sobą. Problemy techno cywilizacji niszczącej człowieczeństwo samo w sobie zaczynają przerastać ludzką możliwość pojmowania tego wszystkiego w czym tkwią, skutkiem czego ucieczka w chorobę staje się jedynym wyjściem samoobrony przed otaczającym nas bezsensem. Jakże zgubne jest takie pojmowanie siebie i pozornej samotności, w jakiej przyszło nam żyć. Jeśli za dobro na każdym kroku otrzymujemy zło, to znaczy, że nasza siła jest poważnym wrogiem negatywnych sił, które starają się nas doprowadzić do skraju załamania i tym samym poddania się im. Im dłużej więc będziemy trwali przy swoim, tym siła złej woli będzie maleć aż zniknie, bowiem wokół siebie zbudujemy tarczę ochronną złożoną z cząsteczek mocy o wysokich wibracjach, których niskie nie będą w stanie przebić. Ale to jest bardzo trudna ścieżka i nie dla każdego człowieka do przebrnięcia i zrozumienia. Jesteśmy bowiem organizmami, których działania polegają na emocjach, a te wielokrotnie nie są w stanie zapanować nad negatywnymi reakcjami, skutkiem czego najpierw działamy, a potem dopiero zastanawiamy się czemu tak się stało, że doprowadziliśmy się do stanu, którego staliśmy się zakładnikiem, a często i ofiarą bez możliwości zapanowania nad swoim życiem. Osoba, którą doświadczenia życiowe doprowadziły wreszcie do choroby, na przykład raka czuje się w pewnym momencie wyzwolona, tak, naprawdę spotkałam się z podobnym stanem. Wyzwolona z codzienności. Nie musi się już martwić rodziną, bo teraz to oni powinni martwić się o nią. Jest całkowicie skupiona na sobie i swojej chorobie, która jest efektem jej długotrwałej walki z dystresem., ponieważ w końcu uległa tej silnej potrzebie, poddając się dodatkowo i fizycznemu już bólowi. Brak uczuć, brak czasu na własne mentalne potrzeby, brak serdecznych, ludzkich kontaktów, egzystencjonalna pustka i stres powodujące ostre stany nerwicowe doprowadzają w końcu do sytuacji bez wyjścia. I stojąc na takim rozdrożu, człowiek zaczyna się zastanawiać, czy może dalej walczyć, czy też się poddać. Jednak póki żyjemy musimy walczyć o siebie i nie poddawać się, bo to nie jest tylko sprawa przeżycia ciała. Codziennie bowiem w takich starciach hartujemy własnego Ducha i uczymy go, jak postępować z materią, ażeby to ona służyła jemu, a nie odwrotnie.