Kolejny CUD

Ot tak, prawie przypadkiem dowiedziałam się o kolejnym zniknięciu torbieli z wątroby naszej pacjentki sprzed paru lat. Przyjechała z Zielonki z córką nadmieniając jedynie, że była u Marvina 2 razy, a potem lekarze dziwili się, gdzie podziała się ta wielka, kilkucentymetrowa torbiel, którą mieli operować. Ta prosta kobieta nawet do nas nie zadzwoniła aby poinformować o tak ważnym w końcu fakcie dla jej zdrowia, a może nawet życia. Przyjechała z córką by teraz ją ratował, jako coś całkiem oczywistego. A ta młoda kobieta ma już całkiem inne problemy i jeszcze niedawno ważyła 35 kg. Jednak chce się ratować poza szpitalnymi praktykami, bo farmakologia bardzo mocno nadwyrężyła jej śledzionę i trzustkę. Kiedy się pomyśli o tym całym arsenale przeróżnej maszynerii, całej baterii leków, które często zamiast leczyć tylko uszkadzają następne organy  i wszystkiego, co się zowie szpitalnym trybem leczenia, to włosy stają dęba. Nic dziwnego, że coraz więcej ludzi nawet się nie bada ze strachu, że mogą trafić w tak okrutne miejsce. Wczoraj np. w Lublinie przyjechała bardzo smutna, a właściwie tragiczna para. Nie potrafiłam ich pocieszyć, chociaż na pewno zrobiliśmy dla nich więcej niż tzw lekarze, którzy dla człowieka w oczach umierającego nie mieli łóżka w szpitalu. A dlaczego? Bo byli bardzo biedni. Odmówiono im leczenia z braku… wolnego łóżka. Nawet go nie zbadano, chociaż człowiek ten nic nie je, pije tylko wodę i nią wymiotuje.  Jednak może właśnie taka radykalna postawa cudem uratuje mu życie. Nie mający żadnej diagnozy może przeżyć, bo nawet nie wie, że jego organizm zaatakował nowotwór. Jeśli mocno uwierzy w boską interwencję, to uda mu się przezwyciężyć to najgorsze zło, jakie go spotkało, bo po zabiegu Marvina wyszedł wyprostowany i jakby jaśniejszy, napełniony energią i pragnieniem życia. Jego żona tak mu oddana, załamana jego powolnym odchodzeniem również pojaśniała nową nadzieją. Życzę tym ludziom zdrowia i szczęścia mimo ich biedy. A ci, którzy pławią się w dobrobycie i pysze życzę ucha igielnego…