Pani Wanda….

Miałam już nie pisać, ale zadzwoniła dziś pani Wanda, żeby mi powiedzieć, że po tamtym jednym zabiegu u Marvina zniknął jej guzik w piersi. Właśnie odebrała wynik USG. Jako jedyna z nielicznych osób powiadomiła mnie o tym fakcie, a ile byłych chorych nie? Nie mamy wglądu na dalsze życie osób nas odwiedzających, czasami tylko przysyłają innych, bo sami wyzdrowieli. Jednak muszę dać upust swojej i chyba Marvina goryczy, że przez 18 lat nikt o nim nie napisał, nikt publicznie nie pochwalił się swoim odzyskanym zdrowiem, tak, jakby to, co robił stawało się nie wiele znaczącym uzdrawianiem. A tyle się wypisuje o medycynie naturalnej (czyli ta akademicka jest nienaturalna, to oczywiste). Pan Zięba obecny na każdej witrynie, pokazuje siebie i swoje osiągnięcia. Jest Polakiem i może, my zaś jesteśmy w niszy, z którą oficjalne czynniki się nie liczą, choćby co druga osoba wychodziła z raka.

Może i być i taka sytuacja, że wkrótce przestaniemy w ogóle przyjmować, gdyż koszty utrzymania przewyższają dochody. Marvin coraz częściej jest poza Polską, aż któregoś miesiąca w ogóle już tu nie wróci. Bardzo blisko jesteśmy tego miesiąca… Cierpliwość ma swoje granice. Nie ma więcej takich osób jak pani Wanda i ta sytuacja może wkrótce zaważyć. Polaków ubywa w zastraszającym tempie, ale nadal nie wierzą w siebie i w medycynę wibracyjną, a więc sami na siebie wydają wyroki. Takie oto mam podsumowanie tych 18 lat współpracy z Marvinem, który udowodnił, że uzdrawianie duchowe ma sens i wielką wartość, szkoda tylko, że dla tak nie licznych Polaków.

Acha, zapomniałabym o panu, któremu po trzech zabiegach zniknął guz w mózgu, przerzut na płucach, a teraz jeszcze liczy, że Marvin wyleczy mu prostatę. Ma on 80 lat…