Uzdrowiciel Marvin
MARVIN APING, 59 letni już filipiński uzdrowiciel bez wątpienia bardzo skuteczny healer, o wielkim doświadczeniu długich lat, ponad 30 letniej swojej uzdrowicielskiej pracy przyjmował w Warszawie 20 lat. W tym czasie dał szansę przeżycia chorym ludziom, których nie sposób policzyć. W swym dorobku udowodnił, iż tzw. cuda rzeczywiście są możliwe. Jest on kontynuatorem rodziny Aping w tradycji uzdrawiania. Kiedy jego dziadek uzdrawiał Japończyków, ojciec przyjmował pacjentów z Ameryki i Australii, natomiast syn kontynuuje pracę w Europie. Koleje dziejów. Jeden ostatnich wpisów p. Jana brzmi tak; „Gdyby nie Pan Marvin nie wiem jak moje życie i moich bliskich by wyglądało. Dziękujemy za wszystkie te CUDA.” Marvin jest osobą o wyjątkowej energii. osoby, które od niego wychodzą mają uczucie pełnego odlotu, ale też i czują się napełnieni tą uzdrawiającą energią, po której prawie natychmiast robi się sennie. I to właśnie przeważnie w tym czasie choroba zaczyna ustępować.
Marvin zaczynał u boku ojca mając zaledwie 16 lat, kiedy ten zabrał go na festiwal of healing do miasta Trinidad, gdzie odbywają się coroczne spotkania healerów z pacjentami. I właśnie tam odbyła się inicjacja Marvina. Ojciec w trakcie pracy poprosił syna o asystowanie mu w uzdrawianiu. Kiedy młodzieniec za którymś razem dotknął ciała kolejnego pacjenta, nagle spod jego palców wydobyła się krew, chociaż powłoka była nie naruszona. Był to jednak szok zbyt silny dla młodego człowieka, że omal nie zemdlał.
Później, kiedy asystował już starszym healerom, nabierał szybko pewności, że to, co robi jest jego posłannictwem. Starszyzna widziała jaki talent Marvin posiada, dlatego zazdrośnie strzegła zasad hierarchii, jakie panują na Filipinach do dziś. Dlatego samodzielnym uzdrowicielem Marvin Aping został dopiero w 30-tym roku życia. W 1988 zaczął jeździć z nie żyjącym już przyjacielem Jiamie Pusot, /który zmarł na zawał serca w szpitalu na Szaserów na warszawskiej Pradze/ do Francji i Szwajcarii, gdzie Marvin ma przyjaciół do tej pory na których może polegać. Tam też pracowali wspólnie przez 10 lat.
W Polsce był po raz pierwszy w 1997r. Był to okres boomu dla filipińskiego uzdrawiania, dlatego przyjeżdżało ich tu wielu, bo i ludzi było mnóstwo ustawionych w kolejce w każdym mieście. Nie sposób więc pomóc człowiekowi w minutę, ale nie było innej możliwości, bo ludzi bywało i po 100 osób na dzień. Później oczywiście prawa rynku zrobiły swoje, a i weryfikacja uzdrowicieli również. Bo przecież nie każdy kto jest z Filipin może być uzdrowicielem, ale dla polskich organizatorów było to często bez znaczenia. Na dzień dzisiejszy Marvin jest dla mnie jedynym, o którym słyszę od ludzi same pozytywne i często emocjonalne pochwały. Jest to budujące bardzo i dla takich uzdrowionych ludzi chce się dalej pracować w tym niełatwym przecież przedsięwzięciu. Często też słyszę od niektórych osób, że to właśnie lekarz ich przysłał do Marvina, gdyż jest on już znany w ich środowisku. Na szczęście doszło do takiego momentu po wielu latach różnych nagonek, że oto niektóre środowiska lekarskie przyznają, że dotąd nie wiedzieli, iż taki rodzaj uzdrawiania może pomóc. Jednak dowodów jest na tyle mnóstwo, że nie sposób już oszukiwać ludzi, że healerzy to oszuści. Jestem dumna z Marvina. Obecnie Marvin często przebywa poza Polską, ponieważ jest zapraszany do innych miejsc w Europie.